the sneakers day
stało się. pierwszy raz wystawiłam się z parami, które mam na sprzedaż i o dziwo nie nastąpiło to w warszawie. żeby moje sneakersowe przeznaczenie się dopełniło wyruszyłam do krakowa, gdzie w ubiegłą niedzielę, 5 lipca odbyła się pierwsza edycja 'the sneakers day'
na miejscu zameldowaliśmy się o nieludzkiej porze (czyt. o 8:00). klub rządzi się swoimi prawami więc po zniesieniu kartonów i wyborze stoiska zostaliśmy oddelegowani na godzinę, co umożliwiło odnalezienie pobliskiego baru kawowego. wypakowywanie i ogarnianie stoiska zajęło ponad dwie godziny. wraz z kolejno wyjmowanymi parami kształtowała się koncepcja na wygląd stoiska (wcześniej w ogóle nie istniała). wyszło zaskakująco dobrze. prawdę mówiąc, lepiej wyjść nie mogło. czasowo nie wyrobiłam się ze wszystkim i ostatnie metki przypinałam, gdy pojawili się pierwsi odwiedzający
jednym z największych zaskoczeń byli ludzie. mając niekoniecznie miłe doświadczenia wyniesione ze stołecznych imprez, gdzie każdy skanuje Cię od stóp do głów zastanawiając się kim jesteś i pod jakim nickiem się ukrywasz niewiele się spodziewałam. w sumie, nie spodziewałam się niczego. byłam przygotowana na wszystko. na miejscu spotkałam się z bardzo ciepłym przyjęciem. poznane osoby były niezwykle miłe. totalnie inny klimat od tego już mi znanego z warszawy, jak i z forum. tutejsi sneakerheadzi to kwintesencja zajawki. tej starej, dobrej zajawki rodem z tenisufek. jarający się kulturą hiphopową, nierzadko graficiarze z urwisem na czele, świetnie czujący klimat klasycznych modeli biegówek, jak i butów za kostkę i nie mówię tu o najbardziej popularnych modelach i kwestii czysto wizualnej. Ci ludzie świetnie wiedzą co noszą i dlaczego. wyobraźcie sobie jaką frajdę sprawiło mi zamienienie z nimi paru zdań. młodsze pokolenie również pozytywnie mnie zdziwiło. niezwykle miło było mi poznać osoby, które kojarzę z forum już ładnych parę lat, jednak nigdy nie nadarzyła się okazja do spotkania na żywo. z tego miejsca, wielka piątka dla wszystkich, z którymi udało mi się porozmawiać
o samej miejscówce również warto wspomnieć, ponieważ była jednym z największych atutów tej imprezy. klub mieszczący się na ul. szpitalnej 1 znajdował się w piwnicy dzięki czemu temperatura na zewnątrz przestała mieć jakiekolwiek znaczenie i nie wpływała negatywnie na samopoczucie i komfort zarówno odwiedzających, jak i wystawców. przy tej okazji przypomniały mi się pierwsze edycje stołecznego yard sale'a, które odbywały się w soho factory. komfort przebywania na wspomnianych imprezach wynosił -10
odnośnie kwestii organizacyjnych do minusów zaliczyłabym słabe światło (nie było mowy o dobrej ekspozycji butów), jak i muzykę, która była zdecydowanie za głośna i uniemożliwiała normalną konwersację do tego stopnia, że zaczęło mnie boleć gardło a do przesadnie gadatliwych osób nie należę. niedociągnięciem było również niewykorzystanie przestrzeni. klub był absolutnie świetny, miał klimat i był naprawdę ogromny (400m²). aż prosiło się, żeby zrobić miejsce, w którym wystawiłby się wspierający imprezę skate burger a nie ograniczać się jedynie do cateringu dla wystawców (swoją drogą props za burgera. dał radę!)
mogłabym tu dodać, że liczba wystawców również nie była imponująca. fakt, nie była. jednak tu nie chodziło wcale o ilość a o jakość. urwis wystawił na sprzedaż absolutnie świetnie pary, to samo wiertar i pebe. butów w tym klimacie zabrakło mi na ostatniej edycji sneakernessa, gdzie ilość prywatnych wystawców nie dogoniła tej z 'the sneakers day'
co do moich wrażeń. dawno nie czułam się tak dobrze jak na tej imprezie. dawno nie czułam się tak dobrze ze świadomością, że buty są moją pasją. w krakowie poznałam absolutnie świetnych ludzi, którzy dali mi bardzo dużo pozytywnej energii i też wiary w środowisko sneakerheadów. ktoś kiedyś zapytał mnie dlaczego wystrzegam się premier butów i niechętnie pojawiam się na imprezach. główną przyczyną są osoby, które tam się pojawiają. jeżeli kolejna edycja TSD odbędzie się w krakowie z pewnością się pojawię. jeśli nie i tak wybiorę się tam jeszcze nie raz
poniżej oprócz krótkiej fotorelacji znajdziecie małą nowość - video, którego reżyserem, scenarzystką i montażystką jest młoda adeptka szkoły filmowej, moja siostra, Ola. jej wesołą twórczość możecie śledzić w kilku miejscach:
na miejscu zameldowaliśmy się o nieludzkiej porze (czyt. o 8:00). klub rządzi się swoimi prawami więc po zniesieniu kartonów i wyborze stoiska zostaliśmy oddelegowani na godzinę, co umożliwiło odnalezienie pobliskiego baru kawowego. wypakowywanie i ogarnianie stoiska zajęło ponad dwie godziny. wraz z kolejno wyjmowanymi parami kształtowała się koncepcja na wygląd stoiska (wcześniej w ogóle nie istniała). wyszło zaskakująco dobrze. prawdę mówiąc, lepiej wyjść nie mogło. czasowo nie wyrobiłam się ze wszystkim i ostatnie metki przypinałam, gdy pojawili się pierwsi odwiedzający
jednym z największych zaskoczeń byli ludzie. mając niekoniecznie miłe doświadczenia wyniesione ze stołecznych imprez, gdzie każdy skanuje Cię od stóp do głów zastanawiając się kim jesteś i pod jakim nickiem się ukrywasz niewiele się spodziewałam. w sumie, nie spodziewałam się niczego. byłam przygotowana na wszystko. na miejscu spotkałam się z bardzo ciepłym przyjęciem. poznane osoby były niezwykle miłe. totalnie inny klimat od tego już mi znanego z warszawy, jak i z forum. tutejsi sneakerheadzi to kwintesencja zajawki. tej starej, dobrej zajawki rodem z tenisufek. jarający się kulturą hiphopową, nierzadko graficiarze z urwisem na czele, świetnie czujący klimat klasycznych modeli biegówek, jak i butów za kostkę i nie mówię tu o najbardziej popularnych modelach i kwestii czysto wizualnej. Ci ludzie świetnie wiedzą co noszą i dlaczego. wyobraźcie sobie jaką frajdę sprawiło mi zamienienie z nimi paru zdań. młodsze pokolenie również pozytywnie mnie zdziwiło. niezwykle miło było mi poznać osoby, które kojarzę z forum już ładnych parę lat, jednak nigdy nie nadarzyła się okazja do spotkania na żywo. z tego miejsca, wielka piątka dla wszystkich, z którymi udało mi się porozmawiać
o samej miejscówce również warto wspomnieć, ponieważ była jednym z największych atutów tej imprezy. klub mieszczący się na ul. szpitalnej 1 znajdował się w piwnicy dzięki czemu temperatura na zewnątrz przestała mieć jakiekolwiek znaczenie i nie wpływała negatywnie na samopoczucie i komfort zarówno odwiedzających, jak i wystawców. przy tej okazji przypomniały mi się pierwsze edycje stołecznego yard sale'a, które odbywały się w soho factory. komfort przebywania na wspomnianych imprezach wynosił -10
odnośnie kwestii organizacyjnych do minusów zaliczyłabym słabe światło (nie było mowy o dobrej ekspozycji butów), jak i muzykę, która była zdecydowanie za głośna i uniemożliwiała normalną konwersację do tego stopnia, że zaczęło mnie boleć gardło a do przesadnie gadatliwych osób nie należę. niedociągnięciem było również niewykorzystanie przestrzeni. klub był absolutnie świetny, miał klimat i był naprawdę ogromny (400m²). aż prosiło się, żeby zrobić miejsce, w którym wystawiłby się wspierający imprezę skate burger a nie ograniczać się jedynie do cateringu dla wystawców (swoją drogą props za burgera. dał radę!)
mogłabym tu dodać, że liczba wystawców również nie była imponująca. fakt, nie była. jednak tu nie chodziło wcale o ilość a o jakość. urwis wystawił na sprzedaż absolutnie świetnie pary, to samo wiertar i pebe. butów w tym klimacie zabrakło mi na ostatniej edycji sneakernessa, gdzie ilość prywatnych wystawców nie dogoniła tej z 'the sneakers day'
co do moich wrażeń. dawno nie czułam się tak dobrze jak na tej imprezie. dawno nie czułam się tak dobrze ze świadomością, że buty są moją pasją. w krakowie poznałam absolutnie świetnych ludzi, którzy dali mi bardzo dużo pozytywnej energii i też wiary w środowisko sneakerheadów. ktoś kiedyś zapytał mnie dlaczego wystrzegam się premier butów i niechętnie pojawiam się na imprezach. główną przyczyną są osoby, które tam się pojawiają. jeżeli kolejna edycja TSD odbędzie się w krakowie z pewnością się pojawię. jeśli nie i tak wybiorę się tam jeszcze nie raz
poniżej oprócz krótkiej fotorelacji znajdziecie małą nowość - video, którego reżyserem, scenarzystką i montażystką jest młoda adeptka szkoły filmowej, moja siostra, Ola. jej wesołą twórczość możecie śledzić w kilku miejscach:
Komentarze
Prześlij komentarz