the sneakers day vol. 2

długo szukałam pretekstu, który przywiódłby mnie do krakowa. po zakończeniu pierwszej edycji the sneakers day miałam straszną ochotę tu wrócić. chyba nie muszę mówić, jak wielka była moja radość na wieść o drugiej edycji? ;)

trzeci października przyszedł szybciej niż się tego spodziewałam. odliczanie tygodni nagle zamieniło się w dni. zmianie, oprócz pory letniej na jesienną, uległo także miejsce. z krakowskiej starówki przywiało nas w okolicę Wawla (czyt. Wawelu). całe zgromadzenie odbywało się w forum przestrzenie

start w samo południe, jednak dla mnie TSD vol. 2 rozpoczął się nieco później. pierwszy raz nie wyrobiłam się z robotą. złośliwość rzeczy martwych tj. czasu, krakowskiej komunikacji miejskiej i złego towarzystwa (Rychu, pozdrawiam!) oraz mój brak pośpiechu przy śniadaniu odbiły na mnie swoje piętno. ostatecznie zameldowałam się godzinę później, bo o 13:00

minusy mojego położenia:
- brak możliwości narzekania na miejsce w myśl zasady "przylazłaś ostatnia więc cierp" (znów znalazłam się przy głośniku; nowością były reflektory);
- brak możliwości narzekania na liczbę stolików (przydałby mi się jeszcze z jeden)
- brak możliwości narzekania na stoliki (tu petycja: lepiej wspominam te z pierwszej edycji)

jednak nie ma tego złego. lepszego miejsca chyba bym sobie nie wybrała. na końcu, bo na końcu i daleko od obuwników lecz za to pod wielkim transparentem z napisem "THE SNEAKERS DAY". chyba nie najgorzej jak na osobę, która się spóźniła?

po ogarnięciu stonowska był czas wyjść z dziupli i nieco się rozejrzeć

pierwsza trudność z jaką mógł się spotkać odwiedzający mojego gatunku (łażący z kartą przy dupie zamiast portfela, absolutnie pozbawiony drobnych) - wejście na imprezę kosztowało piątaka. niby niewiele lecz gdybym znalazła się omyłkowo w forum i chciałabym wejść miałabym problem

forum przestrzenie nadało imprezie charakteru targów sneakersowych. wszyscy wystawcy znaleźli się w jednej sali. wszystko tak jak być powinno, jednak osobiście w klubie na szpitalnej czułam się lepiej. klimat tamtego miejsca bardziej mi odpowiadał

wystawcy dopisali. obok sklepów znanych z pierwszej edycji tj. idea kix, sneaker studio i worldbox, pojawiła się poznańska załoga distance, jak również stołeczny dots. obuwnik z multirenowacją utworzył jedyny w swoim rodzaju kącik sneakersowych porad. harpagan ze swoim stoiskiem dał czadu. pod kątem skumulowania hype'u w jednym miejscu nie miał sobie równych. moją uwagę przykuło stoisko pebe, z którym dzielę vintage'owe zapędy. speziale "made in poland" mnie zniszczyły. smaczkiem godnym uwagi oprócz butów był katalog asicsa z bodajże lat '90 oraz tak zwane "vintage ad" czyli po prostu stare reklamy promujące vintage'owe modele a dokładniej ich skany. na stoisku idea kix, gdzie można było znaleźć kąski od urwisa znów wzdychałam do am93 "mowabb" zaklinając ich rozmiar aby się zmniejszył (tak o dwa numery). punktem zaczepienia były także III "do the right thing" i IV "mist blue", które znalazłam na stoisku chłopaka wystawiającego się tuż przy mnie

wystawa rysunków Rafała była świetnym dopełnieniem całości. chociaż odnoszę wrażenie, że strasznie słabo wyeksponowanym. obrazki wisiały na ścianie, którą współdzielił 3 sklepy: wordbox, distance i idea kix. tylko przy ostatnim z nich można było je dostrzec. gdybym nie wiedziała o tym, że się pojawią prawdopodobnie w ogóle bym ich nie zauważyła

po opowieściach jakie słyszałam o forum oraz patrząc przez pryzmat samego wydarzenia na facebooku i ilości osób, które wyraziły chęć uczestnictwa spodziewałam się, że odwiedzających będzie więcej. znacznie więcej. było może z 400 osób co przemieniło się w magiczne zero sprzedanych par. pomijając ten przykry fakt, nie mogę narzekać. nadarzyła się okazja poznać parę osób, z którymi wymieniałam się wiadomościami, jednak nie dane nam było zamienić słowa w realu. jedną z nich był uRciu, którego kolekcję am95 strasznie sobie cenię. teraz mogłam docenić całą jego postać i niesamowitą zajawkę, która kipi. Rafał, autor sneakersowym ilustracji, okazał się być świetnym gościem. chociaż po wiadomościach na fb nic na to nie wskazywało i przyznaje się, że pisząc z nim skreśliłam go jako kandydata na kumpla (Rafał, mam nadzieje, że mi to wybaczysz ;). koniec końców, był to człowiek, któremu powierzyłam opiekę nad swoim stoiskiem. kolejny raz okazuje się, że: życie > ... (długo, długo nic) > pozory

co do kwestii technicznych. jestem gatunkiem ludzia, który chcąc nie chcąc mówi głośno. były momenty, gdy nawet ten ludź musiał podnosić ton głosu aby przebić się przez muzykę (to było jeszcze przed tym, jak dowiedziałam się, że można to draństwo przyciszyć). kwestia oświetlenia. nie było tak dobre jak myślałam, że będzie. dzień przed TSD, rozmawiając z Bartkiem aka Wrbl (pozdrawiam!) powiedziałam, że nawet o tym nie myślę, bo musi być super, lux. niestety, nie było

organizacyjna także lekko kulała. o ile godzina rozpoczęcia była znana, tak godzina zakończenia już nie. sami wystawcy nie wiedzieli o której godzinie kończy się balanga. nie wspominając o jasnej i przejrzystej liście wystawców, która powinna się znajdować przynajmniej na wydarzeniu na fb, jak nie na oficjalnym plakacie promującym

co odróżnia kraków od warszawy? głównie ludzie, ich mentalność. tu jest zdecydowanie bardziej spokojnie. nie ma tu mowy o napuszaniu się. zawsze, gdy tutaj jestem spotykam się z ciepłym przyjęciem. ludzie tworzą niesamowitą atmosferę, niezwykle rodzinną. i to jest najpiękniejsza sprawa w całej zajawce. by ludzie byli dla siebie życzliwi. tego właśnie mi brakuje

video by hit the trail
photos by me


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne