OMFT: 2014 FLYKNIT TRAINER CKA SFB ACG SP
gdybym zobaczyła w CMDNS taki wpis skomentowałabym go krótko - "OSZALAŁAŚ?". tworząc poniższy wpis odpowiadam: nie, nie oszalałam. ja tu eksperymentuje
często podkreślam, że nie jestem zwolennikiem nowych technologii. dlaczego? odpowiem na to pytanie jak typowy rodzić. nie, bo nie. nie, bo to nie jest dla mnie. nie, bo każde kolejne nitki, które widzę przyprawiają mnie o odruch wymiotny, jednocześnie wprawiając w zakłopotanie. chciałabym zrozumieć, co myśli stado (w domyśle: baranów) płacące niebotyczne kwoty za buty wykonane z kawałka nici i pianki (mówię tu o normalnych trainerach czy racerach) by wkupić się w łaski. nie potrafię, że komuś mogą się szczerze podobać. tak, jestem egoistką
w ubiegły weekend przełamałam się kupując nitki w swoim stylu. bajer jest (ACG i defender repellent), ciemna kolorystyka także. trainery chukka czy tam chukki trainer budziły moje obiekcje przez zbyt masywną i agresywny wygląd podeszwy w stosunku do lekkości i subtelności uppera. zaryzykowałam i po pierwszym spacerze nie myślę o ich sprzedaży
dziś rano postanowiłam zrobić test. warunki pogodowe: lekki mróz (gdzieś pomiędzy -5 a 0 stopnia) i możliwe opady śniegu, o których przypomniałam sobie wyglądając przez okno z biura (czyt. za późno). do pracy mam 10 minut piechotą, więc albo stopy mi przez ten czas zdążą odpaść i zmienię buty po dotarciu do celu na awaryjną parę albo jakimś cudem przeżyje. no i przeżyłam. przy grubszej carharttowej skarpecie dały radę. nie grzeją, bo nie mają czym grzać (zerowa wyściółka) ale specyfik gwarantujący nieprzemakalność nie zwiódł i stopy faktycznie były suche (a specjalnie zasuwałam po zaspach)
Nike, dobra robota!
często podkreślam, że nie jestem zwolennikiem nowych technologii. dlaczego? odpowiem na to pytanie jak typowy rodzić. nie, bo nie. nie, bo to nie jest dla mnie. nie, bo każde kolejne nitki, które widzę przyprawiają mnie o odruch wymiotny, jednocześnie wprawiając w zakłopotanie. chciałabym zrozumieć, co myśli stado (w domyśle: baranów) płacące niebotyczne kwoty za buty wykonane z kawałka nici i pianki (mówię tu o normalnych trainerach czy racerach) by wkupić się w łaski. nie potrafię, że komuś mogą się szczerze podobać. tak, jestem egoistką
w ubiegły weekend przełamałam się kupując nitki w swoim stylu. bajer jest (ACG i defender repellent), ciemna kolorystyka także. trainery chukka czy tam chukki trainer budziły moje obiekcje przez zbyt masywną i agresywny wygląd podeszwy w stosunku do lekkości i subtelności uppera. zaryzykowałam i po pierwszym spacerze nie myślę o ich sprzedaży
dziś rano postanowiłam zrobić test. warunki pogodowe: lekki mróz (gdzieś pomiędzy -5 a 0 stopnia) i możliwe opady śniegu, o których przypomniałam sobie wyglądając przez okno z biura (czyt. za późno). do pracy mam 10 minut piechotą, więc albo stopy mi przez ten czas zdążą odpaść i zmienię buty po dotarciu do celu na awaryjną parę albo jakimś cudem przeżyje. no i przeżyłam. przy grubszej carharttowej skarpecie dały radę. nie grzeją, bo nie mają czym grzać (zerowa wyściółka) ale specyfik gwarantujący nieprzemakalność nie zwiódł i stopy faktycznie były suche (a specjalnie zasuwałam po zaspach)
Nike, dobra robota!
Komentarze
Prześlij komentarz