SNEAKERNESS WARSAW 2017

Nauczeni doświadczeniem ze Sneakers Life'a przygotowanie stoiska rozpoczęliśmy z Łukaszem dzień wcześniej, w piątek. Dzięki czerwcowej wystawce odeszło nam metkowanie butów, a i ja wzięłam na luz i nie wnikałam w ciągi komunikacyjne i to jaki but mam wystawić. Aranżacja miała być zbliżona do tej ze Sneakers Life'a i tak też było. Uwinęliśmy się w błyskawicznym tempie i po półtorej godziny stoisko było gotowe.


Następnego dnia na spokojnie zameldowaliśmy się w okolicach 11:00. Osoby, które wykupiły wcześniejszy wstęp miały okazję zobaczyć, co się dzieje tuż przed otwarciem drzwi. Niektóre stoiska były niegotowe i można było podejrzeć jak to wszystko wygląda od kuchni. Punkt 12:00 drzwi Sali Ratuszowej zostały otwarte. Przed wejściem było mnóstwo ludzi. Kolejka ciągnęła się od głównych drzwi do Pałacu aż po drzwi Sali. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Tłum zgromadzony przed wejściem skutecznie sparaliżował ruch wewnątrz Sali. Początkowo ciężko było się przecisnąć. Po godzinie, może półtorej dało się odczuć większy oddech.

Przed Sneakernessem wiedziałam tyle, że podobnie jak rok temu będzie stoisko Crepe'a, będzie Puma, będzie możliwość zaopatrzenia się w sneakernessowe gadżety oraz że będzie można dorwać Gel Lyte'y III z kolaboracji z Asics Tiger. A, no i zapomniałabym o możliwości strzelenia sobie wcześniej dogadanej dziary. Na miejscu okazało się, że atrakcji było znacznie więcej. Przede wszystkim Swatch miał duże stoisko ze stołem do ping ponga oraz z automatem do popcornu. Fajnie, że w końcu wystawiono stół na środku a nie jak miało to miejsce w poprzednich edycjach stał gdzieś bidny na boku. W tylnej części sali były ławostoły i pufy, na których można było sobie przycupnąć, za to też duży plus. Do pełni szczęścia brakowało strefy z jedzeniem. Tutaj była opcja złożenia zamówienia przez Daily.pl z 20-procentowym rabatem. Wszystko fajnie tylko niestety opcja płatności kartą bez możliwości wybrania innej skutecznie umożliwiła nam złożenie zamówienia. Był też panel dyskusyjny i pojedynek na customy czyli Custom Battle. Tutaj trochę zabrakło mi przemyślenia tematu. Customizerzy byli ulokowani na samym końcu sali z kiepskim światłem, co nie pomagało im w pracy. Po cichu liczyłam na mocniejsze wyeksponowanie ich zmagań.

Nie wiem jak to wygląda w liczbach, ale wydaje mi się, że w tym roku było mniej prywatnych wystawców niż w roku ubiegłym. Jednak, to co było do zobaczenia i przede wszystkim do kupienia robiło wrażenie. Bart przywiózł kąski, o którym nie śniło się nawet największym hajpbestiom. Stoisko Harpagana przyciągnęło tłumy a ponieważ byliśmy ulokowani tuż przy nich naszym stałym tekstem było "to nie nasze stoisko". U Wujka Gucciego zobaczyłam na żywo buty Sonry, których zdobycie wymaga nieco wysiłku. Przy stoisku Latającego Dywana mogłabym spędzić całe targi, a i tak czułabym niedosyt. Starsze wydania Air Force'ów, Air Maxów, Cortezów, Dunków i mnóstwo innych modeli, które teraz wypadły mi z głowy. Były nawet pożądane przez miłośników vintage'owych wydań Air Spany II. Coś pięknego... Zaskoczeniem było stolik Petero, który jako jedyny wystawił się aby zaprezentować swoją kolekcję. Bardzo fajny pomysł.

Co do swojego stoiska cieszę się, że wzięłam na luz i obyło się bez spiętych pośladków przy jego organizacji. Dobrze było się przekonać, że nie muszę stawać na rzęsach, aby stoisko wyglądało jak należy. Ogromne dzięki wszystkim, z którymi udało mi się dobić targu. Była to chyba najlepsza edycja pod kątem sprzedanych par. Starym znajomym dziękuje za odwiedziny, nowo poznanym także. Cieszę się, że w końcu udało mi się poznać ludzi, których kojarzę z internetu.

Tegoroczna edycja była najlepszą jak dotąd pod praktycznie każdym względem. W końcu Sneakerness złapał odpowiedni kurs, którym mam nadzieje będzie zmierzał. Oby tak dalej.





































































Komentarze

Popularne