SLAM JAM X GEL-LYTE III 6TH PRLLL
Nie sposób mieć wszystko. Długo zajęło mi zaakceptowanie tego stanu rzeczy. Wciąż się tego tak naprawdę uczę. Wewnętrzny głos od zawsze chce więcej i więcej. Dając upust emocjom narażasz się na zderzenie z rzeczywistością. Nowa para leży miesiące nieużywana, a Ty powoli zapominasz o jej istnieniu. Dlatego daję na wstrzymanie.
Początkowy zachwyt kolorystyką, która przecież trafia w Twój gust. I marketing doszczętnie pozbawiający Cię silnej woli sprawiają, że ciężko przejść obojętnie. Przekraczający wszelkie normy hype potrafi bym gwoździem do trumny. Każda premiera jest dla mnie kolejką górską. Chce mieć nową parę ale nie kosztem zdrowego rozsądku. Dla mnie cena ma znaczenie. Nie wydam na buty więcej niż granica, którą sobie wyznaczyłam. Przy odrobinie szczęścia i domieszce cierpliwości może uda mi się dopiąć swego. I to mnie trzyma w ryzach.
Wiele mogę powiedzieć o swojej pasji lecz jedna rzecz się nie zmieniła – moje podejście. Często widząc nowy release stwierdzam, że "okej, fajne ale nie warte więcej niż 250 zł". Gdybym usłyszała to od kogokolwiek innego pomyślałabym, że robi sobie jaja. Lecz ja mówię to całkiem serio. I co gorsza, wiem co mówię.
W pierwszym wydaniu Slam Jamów czegoś mi brakowało. Wszystkie te braki nadrobiła kolorystyka będąca jej rewersem. Mocny odcień szarości, błękit ocierający się o turkus z żółtym linningiem. To było po prostu TO.
Podstawowym problemem w kontekście wznowień, kontynuacji tematu sprzed paru lat jest jakość. Ta, idzie na łeb na szyję i zazwyczaj nie ociera się o pierwowzór. Po tysiącach godzin spędzonych z nosem w sieci jesteś w stanie wyczuć co Cię czeka. I umówmy się, rewelacji biorąc pod uwagę wykonanie nie było.
Dlatego daję sobie na wstrzymanie. Jeżeli naprawdę mi na jakieś parze zależy musi upłynąć trochę czasu aż głód jest na tyle silny by dał o sobie znać w odpowiednim momencie. Albo, żeby się wypalił i zrobił miejsce na coś bardziej interesującego. Tutaj, trwało to półtora roku.
Dorwane na amerykańskim eBay’u, w nieco okrojonym towarzystwie, bo bez pudełka i z niepełną gamą sznurówek, lecz nie ma to znaczenia. Oryginalne sznurówki nie bardzo mi leżą. Innych opcji jest za dużo, żebym mogła się na którąś zdecydować więc testuję.
Buty służą mi do chodzenia, a w tych wyczekanych chodzi mi się najlepiej.
Początkowy zachwyt kolorystyką, która przecież trafia w Twój gust. I marketing doszczętnie pozbawiający Cię silnej woli sprawiają, że ciężko przejść obojętnie. Przekraczający wszelkie normy hype potrafi bym gwoździem do trumny. Każda premiera jest dla mnie kolejką górską. Chce mieć nową parę ale nie kosztem zdrowego rozsądku. Dla mnie cena ma znaczenie. Nie wydam na buty więcej niż granica, którą sobie wyznaczyłam. Przy odrobinie szczęścia i domieszce cierpliwości może uda mi się dopiąć swego. I to mnie trzyma w ryzach.
Wiele mogę powiedzieć o swojej pasji lecz jedna rzecz się nie zmieniła – moje podejście. Często widząc nowy release stwierdzam, że "okej, fajne ale nie warte więcej niż 250 zł". Gdybym usłyszała to od kogokolwiek innego pomyślałabym, że robi sobie jaja. Lecz ja mówię to całkiem serio. I co gorsza, wiem co mówię.
W pierwszym wydaniu Slam Jamów czegoś mi brakowało. Wszystkie te braki nadrobiła kolorystyka będąca jej rewersem. Mocny odcień szarości, błękit ocierający się o turkus z żółtym linningiem. To było po prostu TO.
Podstawowym problemem w kontekście wznowień, kontynuacji tematu sprzed paru lat jest jakość. Ta, idzie na łeb na szyję i zazwyczaj nie ociera się o pierwowzór. Po tysiącach godzin spędzonych z nosem w sieci jesteś w stanie wyczuć co Cię czeka. I umówmy się, rewelacji biorąc pod uwagę wykonanie nie było.
Dlatego daję sobie na wstrzymanie. Jeżeli naprawdę mi na jakieś parze zależy musi upłynąć trochę czasu aż głód jest na tyle silny by dał o sobie znać w odpowiednim momencie. Albo, żeby się wypalił i zrobił miejsce na coś bardziej interesującego. Tutaj, trwało to półtora roku.
Dorwane na amerykańskim eBay’u, w nieco okrojonym towarzystwie, bo bez pudełka i z niepełną gamą sznurówek, lecz nie ma to znaczenia. Oryginalne sznurówki nie bardzo mi leżą. Innych opcji jest za dużo, żebym mogła się na którąś zdecydować więc testuję.
Buty służą mi do chodzenia, a w tych wyczekanych chodzi mi się najlepiej.
Komentarze
Prześlij komentarz