płócienne roshe

patrzyłam na ich pierwsze zdjęcia, nie mogłam zebrać szczęki z podłogi. pomyślałam sobie, że to jedna z alternatywnych odsłon skierowana właśnie dla mnie. canvas plus roshe to musi wyjść dobrze. jak bardzo się myliłam
widząc pierwsze zajawki miałam gdzieś, z tył głowy zakodowaną informację, że premiera tuż tuż czyli jakoś w zimę. potem okazało się, że była przewidziana na marzec. starałam się regularnie śledzić aukcje z ich udziałem na ebay'u. ceny przekraczały 110$. jedyna opcja to import z korei. wydawanie 30 dolców za wysyłkę średnio mi się uśmiecha. poziom determinacji określiłabym jako średni na jeża. trudno wygrać w starciu z j'sami. mały research. widziałam je jedynie w europejskich sklepach po 99€. poważnie? nigdzie nie ma ich taniej? 4 stówy za buty z pianką pokrywającą 50% jego powierzchni to jakiś żart. na polskim rynku nie znałazłam żadnego sklepu, który mógłby je mieć. zapomniałam o nich
aż do momentu, gdy distance, wrzucił zajawkę z nimi w roli głównej. wymarzona okazja obok której nie mogłam przejść obojętnie. od pomysłu do realizacji droga była bardzo krótka. w mniej niż 24h od zamówienia buty były już u mnie
canvas w roshach to zupełne przeciwieństwo tego, co znam i co cenię w materiale znanym mi z vandali. rzeczą jakiej nie można im odmówić to wizualne czary. sama im uległam. czytając na forum opinie miałam nadzieje na świetne cichobiegi na lato, przewiewne i wygodne. wyszło na odwrót. roshe, przynajmniej moja wersja, są wyposażone we wkładkę-piankę czy co-to-tam-jest, pokrytą fakturą, pieprzoną fakturą. wkładka ma umilać chodzenie a nie je utrudniać i odebrać całą przyjemność. to skreśla dla mnie cały but

Komentarze

Popularne