AIR JORDAN 1 OG HIGH ROYAL BLUE
W ubiegłą sobotę odbyła się jedna z najważniejszych premier dla miłośników jordanów. Oryginalna kolorystyka Royal Blue powróciła. Tłumy szaleją a ja nie wiem co z nimi zrobić.
To pierwsza premiera przy okazji której udało mi się coś kupić. Nie wiem czy było to losowanie czy kolejka. Wydaje mi się, że to drugie, jednak żadnej z koniczyn nie dam sobie uciąć. Cztery razy próbowałam je kupić. Do puli dorzucam jakieś piętnaście "mam to w dupie" co nieoczekiwanie za piątym razem przerodziło się w wynik pozytywny. Misja zakończona powodzeniem. 640 zł poszło...
Czas oczekiwania na paczkę wypełniłam sobie oglądając filmiki z recenzjami. Wniosek nasuwał się jeden, są równie dobrze zrobione jak Bredy. Czego chcieć więcej?
Od chwili zakupu aż po otwarcie pudełka mam mieszane uczucia. Niby ło, super, ekstra, OŁDŻI, BEJBI! A jednak coś mi tu kuźwa nie gra. Najbardziej racjonalnym wytłumaczeniem może być po prostu brak zajawki. Chciałam mieć pierwsze retro. Później nawet czaiłam się na reedycję z 2013 roku. Jednak chyba szala przechyliła się na korzyść Bredów i najwyraźniej straciłam na nie smaka.
Pierwsze wrażenia? Brak chamskich śladów kleju, co się ceni. Niebieskie elementy wykonane z całkiem przyjemnej odmiany skóry to zdecydowanie miły akcent. Tylko dlaczego cały but nie został pociągnięty jednakowym materiałem tego nie rozumiem. Pozostała część cholewki to syntetyk niskich lotów. Na wykonanie cholewki przypada kilka kawałków materiału kiepskiej jakości, co skutkuje tym, że nowy but posiada wady fabryczne. "Skóra" w paru miejscach jest pozaginana, pognieciona, momentami nawet wklęsła.
Skoro już trafiły w moje ręce to nie bez powodu. W większości recenzji tegoroczne retro wypada zbyt dobrze, dlatego czas popsuć im nieco PR. A tak między nami. Jestem zwyczajnie cholernie ciekawa jak wypadają na tle innych wydań.
Wzięłam to, co wydaje mi się najbardziej sensowne tj. AJ1 co.jp White/Midnight navy, Family Forever i Cyber Monday.
Co.jp wybrałam ze względu na "skórę" (nie jest prawdziwa, nawet obok niej nie leżała). Faktura praktycznie ta sama, różnica w dotyku kolosalna. Co.jp są śliskie, czuć plastik. Skóra na Royalach jest przyjemna w dotyku. Zdecydowanie nie zajeżdża plastikiem, chociaż daleko jej do tej z laserowych AF1 Stephana Maze.
AJ1 "Family Forever" były jednymi z pierwszych reedycji wydanych w nowej odsłonie wiernej oryginalnym wydaniom. Wtedy nie myślałam, że cokolwiek jeszcze się zmieni. Dziś doczekaliśmy się retr, które śmiało mogą konkurować z pierwszą serią retr z 1994 roku. Do rzeczy, Family Forever posiadają świetne skórzane wstawki. Wrzuciłam je do tego zestawienia, aby je nieco urozmaicić porównując fakturę tej dobrej skóry z tym, co obecnie serwuje nam JB. Materiały, z jakich wykonane są owe jedynki są nie do zabicia. Delikatniejsza wersja skóry na Royalach jest delikatniejsza przez co będzie zdecydowanie cięższa w utrzymaniu, łatwiej ją zabrudzić.
Gdy zobaczyłam ubiegłoroczne retro Bredów wiedziałam, że producent nieco bardziej się wysilił lecz wciąż ściemnia. Kolorowe wstawki wykonane z "super skóry", gdy na resztę buta przypadł syntetyk a to wszystko w świetnej cenie sięgającej prawie sześciuset złotych. BEZ JAJ! Royale to powtórka z rozrywki z jednym wyjątkiem. Magiczny próg sześciu stów został przekroczony. Materiał, z którego wykonane są Poniedziałki nie jest skórą. Wyglądem i zachowaniem ją przypomina, czego nie można powiedzieć o Royal Blue. Górna część toeboxu ok, "skórzana". Część ją okalająca pokryta czernią już nie. To słabej jakości syntetyk, który w utrzymaniu jest przyjazny, to prawda, lecz skoro już robimy dobre retro to zadbajmy o każdy aspekt wykonania. Wiecie o co mi chodzi. Cyber Monday to but, który wylądował na wyprzedaży, mógł je kupić każdy. O Royale niektórzy wciąż się modlą. CM wypadają od nich o niebo lepiej.
Porównałam także wysokości cholewek. Co mnie zaskoczyło? Cyber Monday są minimalnie wyższe od Royali. Kolejny punkt dla nich.
Eksperyment okazał się udany.
Nie wiem co z nimi zrobię. Z jednej strony to może być dobra karta przetargowa do wymian lecz czekanie na pierwszą w życiu wymianę może nie mieć końca. Sprzedaż to dodatkowy kłopot, który może się finansowo opłacić. Mam mieszane uczucia. Bardziej moje myśli skłaniają się w stronę ewentualnego customu niż trzymania pary, która może nigdy nie sprawić mi frajdy a przecież o to tu chodzi. Może mi jeszcze przejdzie.
W ogóle wspominałam, że śmierdzą? Tym samym przypomniały mi o Chicago. Wtedy tłumaczyłam sobie to absolutnym brakiem jakości. Teraz nie wiem, brak mi pomysłów. Podobno Bredy były też takimi smrodami. Trochę siara, chociaż siarka przy tym to perfuma.
To pierwsza premiera przy okazji której udało mi się coś kupić. Nie wiem czy było to losowanie czy kolejka. Wydaje mi się, że to drugie, jednak żadnej z koniczyn nie dam sobie uciąć. Cztery razy próbowałam je kupić. Do puli dorzucam jakieś piętnaście "mam to w dupie" co nieoczekiwanie za piątym razem przerodziło się w wynik pozytywny. Misja zakończona powodzeniem. 640 zł poszło...
Czas oczekiwania na paczkę wypełniłam sobie oglądając filmiki z recenzjami. Wniosek nasuwał się jeden, są równie dobrze zrobione jak Bredy. Czego chcieć więcej?
Od chwili zakupu aż po otwarcie pudełka mam mieszane uczucia. Niby ło, super, ekstra, OŁDŻI, BEJBI! A jednak coś mi tu kuźwa nie gra. Najbardziej racjonalnym wytłumaczeniem może być po prostu brak zajawki. Chciałam mieć pierwsze retro. Później nawet czaiłam się na reedycję z 2013 roku. Jednak chyba szala przechyliła się na korzyść Bredów i najwyraźniej straciłam na nie smaka.
Pierwsze wrażenia? Brak chamskich śladów kleju, co się ceni. Niebieskie elementy wykonane z całkiem przyjemnej odmiany skóry to zdecydowanie miły akcent. Tylko dlaczego cały but nie został pociągnięty jednakowym materiałem tego nie rozumiem. Pozostała część cholewki to syntetyk niskich lotów. Na wykonanie cholewki przypada kilka kawałków materiału kiepskiej jakości, co skutkuje tym, że nowy but posiada wady fabryczne. "Skóra" w paru miejscach jest pozaginana, pognieciona, momentami nawet wklęsła.
Skoro już trafiły w moje ręce to nie bez powodu. W większości recenzji tegoroczne retro wypada zbyt dobrze, dlatego czas popsuć im nieco PR. A tak między nami. Jestem zwyczajnie cholernie ciekawa jak wypadają na tle innych wydań.
Wzięłam to, co wydaje mi się najbardziej sensowne tj. AJ1 co.jp White/Midnight navy, Family Forever i Cyber Monday.
Co.jp wybrałam ze względu na "skórę" (nie jest prawdziwa, nawet obok niej nie leżała). Faktura praktycznie ta sama, różnica w dotyku kolosalna. Co.jp są śliskie, czuć plastik. Skóra na Royalach jest przyjemna w dotyku. Zdecydowanie nie zajeżdża plastikiem, chociaż daleko jej do tej z laserowych AF1 Stephana Maze.
AJ1 "Family Forever" były jednymi z pierwszych reedycji wydanych w nowej odsłonie wiernej oryginalnym wydaniom. Wtedy nie myślałam, że cokolwiek jeszcze się zmieni. Dziś doczekaliśmy się retr, które śmiało mogą konkurować z pierwszą serią retr z 1994 roku. Do rzeczy, Family Forever posiadają świetne skórzane wstawki. Wrzuciłam je do tego zestawienia, aby je nieco urozmaicić porównując fakturę tej dobrej skóry z tym, co obecnie serwuje nam JB. Materiały, z jakich wykonane są owe jedynki są nie do zabicia. Delikatniejsza wersja skóry na Royalach jest delikatniejsza przez co będzie zdecydowanie cięższa w utrzymaniu, łatwiej ją zabrudzić.
Gdy zobaczyłam ubiegłoroczne retro Bredów wiedziałam, że producent nieco bardziej się wysilił lecz wciąż ściemnia. Kolorowe wstawki wykonane z "super skóry", gdy na resztę buta przypadł syntetyk a to wszystko w świetnej cenie sięgającej prawie sześciuset złotych. BEZ JAJ! Royale to powtórka z rozrywki z jednym wyjątkiem. Magiczny próg sześciu stów został przekroczony. Materiał, z którego wykonane są Poniedziałki nie jest skórą. Wyglądem i zachowaniem ją przypomina, czego nie można powiedzieć o Royal Blue. Górna część toeboxu ok, "skórzana". Część ją okalająca pokryta czernią już nie. To słabej jakości syntetyk, który w utrzymaniu jest przyjazny, to prawda, lecz skoro już robimy dobre retro to zadbajmy o każdy aspekt wykonania. Wiecie o co mi chodzi. Cyber Monday to but, który wylądował na wyprzedaży, mógł je kupić każdy. O Royale niektórzy wciąż się modlą. CM wypadają od nich o niebo lepiej.
Porównałam także wysokości cholewek. Co mnie zaskoczyło? Cyber Monday są minimalnie wyższe od Royali. Kolejny punkt dla nich.
Eksperyment okazał się udany.
Nie wiem co z nimi zrobię. Z jednej strony to może być dobra karta przetargowa do wymian lecz czekanie na pierwszą w życiu wymianę może nie mieć końca. Sprzedaż to dodatkowy kłopot, który może się finansowo opłacić. Mam mieszane uczucia. Bardziej moje myśli skłaniają się w stronę ewentualnego customu niż trzymania pary, która może nigdy nie sprawić mi frajdy a przecież o to tu chodzi. Może mi jeszcze przejdzie.
W ogóle wspominałam, że śmierdzą? Tym samym przypomniały mi o Chicago. Wtedy tłumaczyłam sobie to absolutnym brakiem jakości. Teraz nie wiem, brak mi pomysłów. Podobno Bredy były też takimi smrodami. Trochę siara, chociaż siarka przy tym to perfuma.
Komentarze
Prześlij komentarz